Opowiadamy więcej, głośniej, potężniej o ludziach, którzy są obok i zasługują na wyróżnienie.
Wrocław jest wyjątkowym miastem, które przyciąga ludzi z różnych światów i gościnnie przyjmuje każdego z nich. Chociaż lepiej powiedzieć każdego z nas. Przeprowadzamy się tutaj z innych miast i państw. Szukamy nowe możliwości oraz kreujemy wspólną przyszłość. Nie bez przyczyny Wrocław został Europejską Stolicą Kultury i świadczy o tym projekt „Pan z Wrocławia? Bo ja też ze Lwowa!”
W poprzednich edycjach podkreślaliśmy znaczenie Kresowian
i wspólnej historii, którą tworzymy we Wrocławiu. Natomiast, obecna edycja jest inna. Opowiadamy więcej, głośniej, potężniej o ludziach, którzy są obok i zasługują na uwagę. Dzisiaj chcemy przybliżyć Wam nasz cel i misję projektu.
Jak pojawił się pomysł na projekt?
– Projekt „Pan z Wrocławia? Bo ja też ze Lwowa” pokazuje, jak wiele Wrocław zaczerpnął
z Kresów, jak bardzo te dwa odległe dzisiaj światy ponad 70 lat po wojnie wciąż się przenikają. To ukłon w stronę Kresowian, którzy żyją we Wrocławiu, a kiedyś odbudowali to miasto ze zniszczeń wojennych i stworzyli je na nowo.
Pomysł na ten projekt zrodził się właśnie ze względu na chęć podziękowania przedkom za ich ciężką pracę włożoną w odbudowanie naszego miasta, ale również chcieliśmy zapoznać Wrocławian z obecną kulturą Kresów, bo obecnie do Wrocławia przybywa bardzo dużo osób właśnie z tych terenów.
Dla wielu z nas Kresy Wschodnie są inspiracją, ponieważ to miejsce wielowarstwowe pod względem ludności i kultur, które się tam od zawsze przenikały.
Dlaczego taka nazwa „Pan z Wrocławia? Bo ja też ze Lwowa!”
– „Pan z Wrocławia? Bo ja też ze Lwowa!” to powojenna anegdota, którą można było bardzo często usłyszeć na ulicach Wrocławia. Choć mylna, ponieważ w skali miasta Lwowian po zakończeniu II wojny światowej we Wrocławiu było zaledwie kilka procent. Jednak tutaj należy podkreślić, że przybyłe osoby ze Lwowa byli przedstawicielami elity, i to właśnie im zawdzięczamy obecny charakter miasta. Dlatego też ta anegdota stała się tak popularna.
Dużą grupą przybyłą ze Lwowa do Wrocławia byli profesorowie lwowscy. Dzięki nim dziś we Wrocławiu mamy świetne uczelnie. Uniwersytet Wrocławski nawiązuje do dziedzictwa lwowskiego Uniwersytetu Jana Kazimierza – pierwszym rektorem Uniwersytetu Wrocławskiego był Stanisław Kulczyński, były rektor lwowskiej uczelni. Tu również należy wspomnieć o Hugo Steinhausie, przedstawicielu lwowskiej szkoły matematycznej, który również zamieszkał we Wrocławiu i tworzył wrocławską szkołę matematyczną. I tutaj należy zwrócić uwagę, na fakt, że takich przykładów jest wiele, bo warto wspomnieć, chociażby o Kazimierzu Idaszewskim czy też Franciszku Longchamps de Bérier.
Drugą dużą grupą wśród lwowiaków przybył do Wrocławia byli tramwajarze, którzy w bardzo dużym stopniu przyczynili się do dzisiejszego układu linii tramwajowych we Wrocławiu, choć niektóre rozwiązania nie dotrwały do obecnych czasów. To też ta grupa przyczyniła się do popularności owej anegdoty, ponieważ to właśnie oni zapoznali Wrocławian z bałakiem, czyli lwowską gwarą.
Dzięki nim we Wrocławiu swój nowy dom znalazło wiele dóbr kulturowych tj. Panorama Racławicka, Ossolineum, czy też pomnik Fredry.
“Pan z Wrocławia? Bo ja też ze Lwowa” – pomimo upływu tylu lat to powiedzenie jest we Wrocławiu wciąż aktualne. I dla nas ma wymiar wielowarstwowości miasta, a także podkreśla, że każdy przebył jakąś drogę, która doprowadziła go do Wrocławia.
Na czym polega obecna edycja? Jaki jest cel?
– Projekt ewoluuje z roku na rok. W tej edycji chcieliśmy zwrócić uwagę na indywidualne historie osób, które zdecydowały się zamieszkać we Wrocławiu, a przybyły z różnych części świata. Bo tak, jak Kresy Wrocław jest miejscem wielowarstwowym dzięki swojej historii, ale przede wszystkim dzięki mieszkańcom, którzy do tkanki miasta dodają swoje wartości, ale także elementy miejsc, w których się wychowali.
I tak właśnie powstał cykl spotkań „Pan z Wrocławia? Bo ja też z…”. Do tej pory mogliśmy poznać historie Iriny, Ziada, Jany, Tatiany, Oksany i Louisa, a co za tym idzie poznać ich miejsca, w których się wychowali tj. Kutaisi, Damaszek, Siewiersk, Brześć, Czerwonogród
i Dakar.
Czym ta edycja różni się od innych?
– Ze względu na obecną sytuację w Polsce i na całym świecie, jest to pierwszy projekt w pełni przeprowadzony online. Spotkania grupy projektowej na Google Hangouts, komunikacja z gośćmi przez maila, wydarzenia online na Facebooku i Zoomie. Szczerze mówiąc, było to wyzwanie, które chcieliśmy podjąć. Zwłaszcza, biorąc pod uwagę, że czwarta edycja została rozszerzona o inne narodowości i mamy możliwość przedstawić konkretne osoby i ich historie. Zależało nam na tym, aby pokazać gamę kultur, które przeplatają się w stolicy Dolnego Śląska.
Jak wygląda projekt?
– Udało się nam przedstawić historię przedstawicieli różnych mniejszości narodowych we Wrocławiu. Nasi goście pochodzą z Ukrainy, Rosji, Białorusi, Senegalu, Gruzji i Syrii. Mają różną przeszłość, ale łączy ich jedna teraźniejszość we Wrocławiu. Dlatego zachęcamy do oglądania nagrań z naszych spotkań na naszym profilu na Facebooku. Każda opowieść jest unikalna!
Także w tym roku prowadzimy akcję charytatywną, aby pomóc młodemu chłopakowi, który ma na imię Vlad i przyjechał do Wrocławia, aby znaleźć pracę oraz pomóc rodzinie. Niestety los zadecydował inaczej. Więcej szczegółów jest na stronie zbiórki „Pomóż Vladowi”. Wierzymy, że Wrocławianie mają dobre serce i nie zostawią kogoś w tak trudnej sytuacji.