Blue Monday i “sesja depresja”, czyli jak (nie)świadomie spłycić problem zdrowia psychicznego

Temat zdrowia psychicznego przewija się ostatnio przez wiele sfer życia publicznego – począwszy od polityki, przez tzw. Blue Monday, kończąc na “sesji-depresji”, czyli okresie dla studentek i studentów trudnym. Jednak niewiele z nas wie, że te ogólnie przyjęte potocyzmy czy stereotypy dotyczące zaburzeń i chorób (takich jak np. właśnie depresja) bywają bardzo krzywdzące. W jaki sposób?

Blue Monday, czyli najbardziej DEPRESYJNY dzień w roku.

Trzeci poniedziałek stycznia jest uważany za “najbardziej depresyjny dzień w roku” – tezę taką wysunął Cliff Arnall na podstawie stworzonego przez niego wzoru matematycznego, chociaż osobiście uważam określenie “depresyjny” za spore nadużycie.  Dlaczego?

Dlatego że dla osoby cierpiącej na depresję każdy dzień w roku jest tym najtrudniejszym, najmocniejszym, najbardziej uciążliwym – niezależnie od tego, czy jest to poniedziałek, środa, czy niedziela. To nieustanna walka, podczas której jednego dnia trudnością może być skupienie się na danej czynności, a innego nawet wstanie z łóżka. Oczywiście, to tylko przykłady – żadnej przypadłości związanej ze zdrowiem psychicznym nie wolno generalizować, gdyż u każdego człowieka ma ona inny przebieg.

Blue Monday ma także jeszcze jedną wadę – jest wykorzystywany jako kolejny chwyt marketingowy. Czy słusznie to kwestia mocno dyskusyjna. Po jednym ze swoich postów na Instagramie weszłam z kilkoma osobami w polemikę na ten temat. 

Jednak wiem jedno, że za obrzydliwą należy uznać każdą kampanię spłycającą depresję do problemu, który można wyleczyć w jeden dzień roku – lub wyleczyć jakkolwiek bez pomocy psychologicznej i/lub psychiatrycznej. Mam tu na myśli wszelkie reklamy koncentrujące się na “terapii” poprzez zakup nowych butów bądź wypicie kubka gorącej czekolady.

Oczywiście, są też firmy, które robią to dobrze, czego dowodem na to jest wpis na profilu Levi’s Polska przygotowany we współpracy z Anną Cyklińską – psycholożką, autorką Instagrama @psychoedu_ traktujący o emocjach, który pojawił się z okazji tegorocznego niebieskiego poniedziałku.

W ten sposób możemy wykorzystać dzień sprzyjający zwiększeniu zysków firm w pożyteczny sposób a w szczególności dlatego, że edukacja psychologiczna praktycznie nie istnieje. Nie ma jej w polskich szkołach, ponieważ jest domeną organizacji pozarządowych działających na rzecz zdrowia psychicznego.

“Sesja-depresja” koszmarem studentek i studentów.

Ci, którzy kontynuują swój proces edukacyjny na uczelniach wyższych, przechodzą obecnie przez jeden z trudniejszych okresów roku akademickiego zwany sesją egzaminacyjną. Zaliczenie za zaliczeniem, a na każde góra materiału…

Sama nie jestem studentką, ale opieram się na relacjach moich starszych znajomych, którzy właśnie zarywają noce i na pewien czas opuszczają życie towarzyskie.

Z pewnością jest to ciężki czas, jednak, widząc ilość Instastories, jak i Tweetów otagowanych #SesjaDepresja, robi mi się słabo. Jestem pewna, że ci, którzy walczą o swoje zdrowie psychiczne, czasami oddaliby wiele, aby móc zamienić powód swoich problemów na sesję. Nie piszę tego, aby umniejszyć komukolwiek, ale nie mogłam o tym nie wspomnieć po ujrzeniu wpisu studentki, która apelowała do swoich znajomych, aby nie traktowali choroby, z którą się zmaga w ten sposób.

Słowa mają ogromną moc.

I chociaż być może jest to przereklamowane hasło, to bardzo ważne w przypadkach opisanych powyżej. 

Bo choć może nam się wydawać, że utarte społecznie sformułowania są niegroźne, nigdy nie będziemy mogli przewidzieć, jak wpłyną na odbiorcę.

Temat zdrowia psychicznego jest zdecydowanie bardziej rozległy i warty poświęcenia co najmniej kilku konkretniejszych artykułów na ten temat, jednak chciałabym, aby przekaz płynący z powyższego tekstu był jasny.

Dbając o używane przez siebie zwroty i sformułowania, troszczycie się o innych.