Dlaczego usprawiedliwiamy przemoc?

25 listopada jest Międzynarodowym Dniem Eliminacji Przemocy Wobec Kobiet. Także we Wrocławiu z tej okazji kolor pomarańczowy przybrały jedne z najważniejszych budynków w mieście – Stadion Wrocław, Hala Stulecia czy Teatr Muzyczny Capitol. Działanie w ramach światowej kampanii poświęconej przemocy wobec kobiet w ramach akcji „Orange the World” ma zwrócić uwagę społeczeństwa na to jak wiele kobiet jest ofiarami przemocy oraz jak ciężko jest ofierze udowodnić, że doświadcza przemocy. Oraz że często społeczny ostracyzm dotyka poszkodowaną, nie zaś sprawcę. 

25 listopada był również dniem, kiedy swój finał zaplanowane miało show jednej ze stacji mające wypromować przyszłych modelów i modelki. Finał o którym zrobiło się głośno poprzez ujawnienie, że jednej z finalistów został skazany jako przestępca seksualny. W wieku 21 lat został skazany za uprawianie seksu oralnego z osobą poniżej 16 roku życia. W momencie, w którym jednak media na każdym kroku informowały, że znany uczestnik jest przestępcą seksualnym, część zaczęła etykietować go jako gwałciciela (być może dlatego że to pierwsze przestępstwo seksualne, jakie nam przychodzi do głowy). Wypowiedzi komentujące tę sprawę dobitnie pokazują dlaczego powinniśmy głośno mówić o tym po co właściwie jest nam Dzień Eliminacji Przemocy wobec Kobiet.

Przystojny mężczyzna to dobry mężczyzna 

Nawet wśród ludzi, którzy byli przekonani, że dziewczyna została zgwałcona, pojawiło się wiele głosów usprawiedliwiających

Dajcie już spokój…. Nie wiecie jak było. Może wypił za dużo? Może coś wziął? A może był po prostu młody i głupi? Nie może przecież całe życie odpowiadać za to, co zrobił!

Jedyną sensowną (chociaż niezbyt elokwentną) odpowiedzią na tak postawioną sprawę jest: no i co z tego? Nic nie usprawiedliwia przemocy. Nic. Owszem, np. badanie European Union Agency For Fundamental Rights ujawniło istnienie związku między nawykiem picia alkoholu przez sprawców a doświadczeniami kobiet związanymi z przemocą domową. Nie oznacza to jednak, że w jakikolwiek sposób usprawiedliwia to sprawcę. Dlaczego próbujemy to robić? Szybkie przejrzenie kilku odcinków show pokazało mi, że domniemany gwałciciel był nie tylko przystojny, ale niezwykle sympatyczny – otwarty, uśmiechnięty, towarzyski, podchodzący do zadań z wielkim entuzjazmem.  Widzimy tu klasyczne działanie efektu aureoli, czyli jednego z podstawowych błędów atrybucji. Jest to tendencja do automatycznego przypisywania cech osobowości na podstawie pierwszego wrażenia. Jeśli napotkanej osobie przypiszemy już na początku silnie pozytywną cechę, to mamy naturalną tendencję do przypisywania kolejnych, równie pozytywnych co pierwsza. Widzimy więc sympatycznego, przystojnego mężczyznę – z pewnością jest również inteligentny i dobry.  W momencie, kiedy coś zaburzy nam taki obraz, pojawia się dysonans, z którym zaczynamy walczyć. Każdy, kto oglądał show i przypisał temu uczestnikowi pozytywne cechy dominujące, nie jest w stanie z łatwością odejść od takiego myślenia i przyznać się samemu przed sobą, że pomylił się w ocenie. Łatwiej jest zaprzeczyć albo spróbować usprawiedliwić go, co sprawa, że jego złe zachowanie na pewno nie miało złych pobudek – było dziełem przypadku lub fatalnych okoliczności (bycie młodym, głupim, pijanym i popełnienie błędu). 

Jest nam trudno pogodzić się z faktem, że ktoś, kogo definiujemy jako dobrego, może okazać się zupełnie inny. Musimy sobie jednak zdawać sprawę, że usprawiedliwiając sprawcę, zaczynamy obwiniać ofiarę.

„Winne ubrania”

Jednym z najczęstszych sposobów obwiniania kobiet, które doświadczyły przemocy, jest zarzucanie im prowokowania sprawcy. Klasycznym przykładem jest analizowanie, w co ubrana była osoba zgwałcona – możemy postawić na krótką, obcisłą spódniczkę lub głęboki dekolt. Wszystko, co w naszych oczach odejmuje niewinności, bo sprawia wrażenie wulgarnego, prowokującego. Postawienie sprawy w ten sposób implikuje winę osobie zgwałconej pozostawiając gdzieś w tle myśl, że gdyby była inaczej ubrana, to uniknęłaby ataku

Jedną z najbardziej zapadających w pamięć kampanii społecznych, jakie znam, jest kampania „Guilty clothes”. Podczas Fashion Week zaproszono ludzi na najbardziej wyzywającą kolekcję jaką kiedykolwiek stworzono. Ubrania te zapowiadane były jako wyjątkowo prowokujące. Pokaz zaczął się, modelki wychodziły kolejno a na sali zapadła cisza… Jedna miała na sobie jeansy, druga luźną bluzę, trzecia sukienkę, której daleko jest do aktualnych trendów modowych. Zabrakło głębokich dekoltów czy wcięć na plecach, zabrakło krótkich spódniczek, zabrakło obcisłych krajów… Modelki wyglądały zwyczajnie. Tak jak my, kiedy idziemy do pracy, po dziecko do przedszkola czy zrobić zakupy w najbliższym supermarkecie. Cóż więc było w nich prowokującego? 

Zupełnie nic. 

A jednak sprowokowały…? 

Prezentowane stroje były kopią ubrań, w które ubrane były ofiary w dniu, w którym je zgwałcono. W czasie pokazu  opowiadały one również swoje historie. 

Akcja miała zwrócić uwagę, że często kobiety traktuje się jako współwinne gwałtu wmawiając im, że prowokowały wyglądem. Dlatego tak ważne jest, żeby podkreślić, że winnym przestępstwa jest zawsze tylko i wyłącznie sprawca. Uznając ofiary za współwinne sprawiamy, że często boją się one osądzenia i nie zgłaszają popełnienia przestępstwa. Boją się skorzystać z profesjonalnej pomocy i zostają z problemem same, podczas kiedy ich oprawca nie ponosi odpowiedzialności za swoje czyny. 

https://www.youtube.com/watch?v=Mk18sAJnV_w&feature=emb_title

Romantyzowanie przemocy psychicznej

Od pewnego czasu w siłę urosły powieści oraz filmy czy seriale, które romantyzują przemocowe i toksyczne relacje. Zaczęłabym od ery „Zmierzchu”, który kilka lat temu zawojował sercami nastolatek. Najważniejszym zarzutem do tej książki (a później filmów) nie jest styl pisania, kiepska gra aktorska czy świecący w słońcu wampir (nie jest to też historia, która wypromowała wampiry bo od czasów Draculi do czasów Edwarda zdarzali się jeszcze inni). Największym zarzutem, jaki mogę postawić tej historii jest promowanie toksycznej relacji. Edward jest osobą przemocową. I nie dlatego, że jest wampirem. Dlatego, że jest mężczyzną, który wykorzystuje bezwarunkowe, naiwne uczucie zakochanej w niej dziewczyny i zupełnie ją od siebie uzależnia. Odcina od rodziny, przyjaciół, znajomych. Sprawia, że jest jedynym sensem jej życia, że gotowa jest zrobić dla niego wszystko, a kiedy odchodzi – zamyka się w sobie i ma myśli samobójcze. Mało tego, nie poprawia jej się, ponieważ przepracowała problem, ale dlatego że znów są razem. W tej relacji wiele jest przemocy psychicznej. To forma przemocy bardziej wyrafinowanej. A dla wielu nastolatek była to piękna historia miłosna. 

Pamiętajmy, że Edward jest przystojny.  A jak jest przystojny i kocha Bellę, to znaczy że nie skrzywdziłby jej nigdy, prawda

Kolejny wielki hit na który zwróciłabym uwagę, to „Pięćdziesiąt twarzy Greya”. Christian jest osobą toksyczną. I zupełnie nie mam na myśli jego specyficznych potrzeb seksualnych, które są zupełnie akceptowalne jeśli znajdzie sobie partnerkę czy partnera o podobnych upodobaniach. Christian jest natomiast zawsze kontroluje sytuację i uzależnia od siebie wszystkie kobiety w jego życiu (jedna np. nie potrafi sobie poradzić z rozstaniem i skutkuje to problemami psychicznymi). Jeśli chodzi o Anę, to Christian kontroluje w jej życiu wszystko – od tego w co jest ubrana i czym jeździ (kupując jej prezenty) do tego gdzie pracuje (jak dobrze, że jest milionerem i może wykupić wydawnictwo w którym ona może spokojnie się rozwijać z wielkim zapewnieniem, że wszystko, co osiągnęła, to jej zasługa). Bo właśnie, Anastasia ma tę przewagę nad Bellą, że czasami umie tupnąć nóżką. Oczywiście większych rezultatów to nie przynosi, ale jednak przynajmniej dostajemy jakiś sygnał, że takie zachowania nie powinny być akceptowalne. Christian ma ochotę zabić jej szefa, ponieważ na nią spojrzał (czy relacja szef – pracownik nie polega na tym, że czasami tych dwoje musi na siebie spojrzeć i nie oznacza to od razu flirtu? Ciekawa uwaga Christian – ludzie patrzą na siebie, to się zdarza) i oczywiście jest w tym usprawiedliwiony, ponieważ szef okazuje się… nie do końca normalny. Miał rację, prawda? Musiał chronić swoją kobietę. I wreszcie – najciemniejsze obliczeń Greya to Grey chorobliwie zazdrosny.  Ana nie odpisze na wiadomość – dzwoni lub przyjeżdża, Ana wychodzi ze znajomymi – jak może spędzić kilka godzin z życia zapominając o nim, na Anę spojrzy inny mężczyzna (to również się zdarza, nie oznacza zaraz zauroczenia, a nawet jeśli, to nie jest wina tej biednej Any, że ktoś się w niej zadurzył) – gotów jest stanąć z nim do pojedynku. Jego zazdrość sprawia, że wpędza kobietę w poczucie winy. Jej życie właściwie koncentruje się wokół niego. 

Pamiętajmy, że Christian jest przystojnym milionerem.  A jak jest przystojny i kocha Anę, to znaczy że nie skrzywdziłby jej nigdy, prawda?

Swój udział w romantyzowaniu przemocy ma również Netflix, który zalał nastolatki i młode kobiety serialami, które dawno przekroczyły poziom filmów dla nastolatek mojego pokolenia jak np. High School Musical, w którym problemy koncentrowały się wokół szkolnych miłości, wybierania college’u, rywalizacji między szkolnymi drużynami. Poświęciłam chwilę czasu na obejrzenie szeroko promowanego The Kissing Booth. Poza historią, która byłaby typową historią miłosną (zawsze lepiej jest zakochać się w przystojnym starszym bracie naszego mniej przystojnego przyjaciela), gdyby nie to, że to wręcz apoteoza zazdrości. Główna bohaterka, Elle, jest bombardowana z każdej strony – wiecznie zazdrosny chłopak, Noah, który zanim jeszcze został jej chłopakiem, ustalał kto się może z nią spotykać (pod przykrywką traktowania jej jak młodszej siostry). Sam wyznacza, kto jest dla niej dobry i kto jest jej wart. W jakiś przeciwny sposób mężczyzna w takim momencie staje się właścicielem naszej wartości i to on osądza kto jest nas godzin jakby nawet spotykanie się z kimś kto w oczach innych nie jest nas godnym, obniża naszą wartość. 

Jakby tego było mało, film pokazuje toksyczną relację nie tylko romantyczną, ale i przyjacielską. Lee, najlepszy przyjaciel Elle, uzależnił ją emocjonalnie tak bardzo, że w pewnych momentach trzeba film zatrzymać, aby wziąć oddech i się uspokoić. Co robi Elle po pocałunku z chłopakiem w którym skrycie się podkochuje? Zostawia go i biegnie do przyjaciela, aby się wytłumaczyć. Winy zostają jej wybaczone, ale warunkowo, ponieważ ma ona już nigdy tego nie powtórzyć. Cóż, powtarza. A im bardziej jej relacja z Noah się pogłębia, tym więcej ma wyrzutów sumienia względem przyjaciela, który przecież na ten związek nie pozwolił. Scena konfrontacji jest chyba najbardziej szkodliwą sceną w tym filmie – okazuje się bowiem, że Lee zabraniał spotykać się Elle ze swoim bratem, ponieważ Noah zawsze miał wszystko, czego zapragnął a on chciał mieć coś tylko dla siebie. I tym czymś, co miał Lee a nie miał mieć Noah jest właśnie Elle. Co robi bohaterka? Do końca filmu prosi go o wybaczenie. 

Pamiętajmy, że Noah jest przystojny a Lee jest najlepszym przyjacielem Elle. A jeśli tak, to ją kochają i to znaczy że nie skrzywdziliby jej nigdy, prawda?

Na koniec mój absolutny hit. Historia tak toksyczna, że możemy nazwać ją apoteoza toksycznej relacji i wciąż nie oddaje to tego jak bardzo szkodliwa jest to opowieść. „365 dni”. Wspomnę tylko, że historię rozpoczynamy opisem gwałtu oralnego którego dokonuje Don Massimo i właściwie wydaje się to być oczywiste i akceptowalne przez wszystkich. Ów mężczyzna porywa (na skutek proroczego snu?) Laurę, zamyka ją już dosłownie odcinając ją od życia, znajomych, rodziny i postanawia, że ta nie tylko będzie jego, ale również urodzi mu dziecko. Wszystko jest mu wybaczone, ponieważ jest przystojny i bogaty, co od razu winduje bohaterkę w górę – w końcu drogie perfumy i szpilki mogą przeważyć szalę na której drugim końcu jest wolność i godność bohaterki. A to że z zazdrości o drugą osobę możemy właściwie zabić, to co…? W sumie to nawet romantyczne. W kocu w jaki sposób mafioso może rozwiązywać problemy? Oszczędzę jednak sobie podawania przykładów, bo naprawdę wolałabym zapomnieć, że kiedykolwiek spróbowałam przeczytać tę książkę (niestety wychodzę z założenia, że jak chce się o czymś mówić, to trzeba się z tym zaznajomić), ponieważ zaczęłam obawiać się o swoje zdrowie, kiedy raz po raz zatykało mnie wrażenie jak bardzo szkodliwe treści ta historia pokazuje.Pamiętajmy, że Massimo jest przystojny i bogaty. A jeśli kocha Laurę… Nie, nieprawda.

Co z tą edukacją seksualną…? 

Tym, co w mojej ocenie jest wyjątkowo szkodliwe, to fakt, że autorka serii 365 dni, Blanka Lipińska, wchodzi w rolę daleko przekraczającą bycie autorką popularnej serii. Ilekroć słucham wywiadów z nią, słyszę o potrzebie edukacji seksualnej. Również dorosłych Polek. I tak bardzo jak zgadzam się z tą tezą ogółem, tak zupełnie nie zgadzam się ze sposobem w jaki Blanka Lipińska to robi. Edukację seksualną łączy z tym, co napisała w swoich powieściach. 

Nie. Romatyzowanie toksycznego związku to jedno, ale namawianie kobiet do czerpania z tej książki jak z poradnika seksuologa, który pozwala otworzyć się na fantazje i wyjść z pruderyjnego ciemnogrodu to już zupełnie inna sprawa. 

Widziałabym pewną wartość w tych książkach, gdyby każda z bohaterek chociaż raz potrafiła powiedzieć: „jeśli mnie kochasz i jeśli ten związek ma się udać, potrzebujesz pomocy specjalisty. Musisz poradzić sobie z agresją, z przymusem kontroli i chorobliwą zazdrością”. 

Zamiast tego wpajane jest w nas przekonanie, że toksyczna, przemocowa relacja może być relacją romantyczną jeśli tylko on jest przystojny i mówi, że kocha. Z mężczyznami, takimi jak finalista wspomnianego na początku show, łączymy wiele dobrych cech i nie wierzymy, że mogły skrzywdzić drugą osobę. Usprawiedliwiając sprawców, zaczynamy oskarżać ofiary, które zamiast szukać pomocy, boją się przyznać do tego, co ich spotkało. 

_______________________________________________________________________

Gdzie szukać pomocy, jeśli doświadczamy przemocy lub jesteśmy jej świadkami? 

Numery alarmowe 112 i 997 są czynne całą dobę.

Możesz również skontaktować się z „Niebieską Linią” (bezpłatną i czynną całą dobę) pod numerem 800 120 002 – znajdziesz tam konsultantów, którzy Ci pomogą.