Wywiad z Christianem Wojtyńskim (Młodzi dla Dolnego Śląska)

Autorem zdjęcia jest Jakub Janas.

Christian Wojtyński ma 20 lat. Jest aktywistą społecznym, współzałożycielem i przewodniczącym stowarzyszenia Wszyscy Różni, Wszyscy Równi. Od niedawna – inicjator Młodzieżowej Rady Konsultacyjnej, która ma za zadanie zebrać młodych ludzi niezależnie od ich poglądów w zespoły, które poprzez merytoryczny dialog będą w stanie wypracować rozwiązania dla dobra społeczeństwa. Prywatnie – pasjonat filozofii, literatury, konstytucjonalistyki, psychologii i socjologii. O tym, dlaczego działa, w jakim celu i jak łączy ze sobą swoje zainteresowania opowiedział w rozmowie, którą możecie przeczytać poniżej.

Laura: Od urodzenia Wrocławianin, choć – na tym terenie – aktywista od niedawna, prawda? Jak to wszystko się zaczęło?

Christian: Zależy, co rozumiesz przez «aktywizm». Od gimnazjum starałem się czynnie działać w samorządzie uczniowskim. Ale taki prawdziwy aktywizm społeczny zaczął się dopiero na przełomie maja i czerwca. Koleżanka z liceum napisała do mnie, że wraz ze znajomymi chcą zorganizować protest przeciwko rasizmowi oraz solidarnościowy dla zawiązującego się wówczas w USA ruchu #BlackLivesMatter i zapytała, czy bym nie chciał ich wspomóc. Zgodziłem się. W mniej niż tydzień udało nam się po raz pierwszy przeprowadzić manifestację. Tak dobrze nam się pracowało, że postanowiliśmy założyć stowarzyszenie i teraz już działamy jako organizacja pod nazwą, która była hasłem przewodnim tamtego strajku – “Wszyscy Różni, Wszyscy Równi”.

Laura: Pamiętam, jak niedawno rozmawialiśmy o szkole. Powiedziałeś mi wtedy, że uczyłeś się w klasie o profilu biologiczno-chemicznym. Jednak z Twoich przemówień na protestach można wynieść ogrom wiedzy prawniczej. Skąd więc wzięło się zamiłowanie do tej dziedziny?

Christian: To prawda, w liceum byłem na profilu biologiczno-chemicznym, ale już w drugiej klasie jako trzecie rozszerzenie wybrałem wiedzę o społeczeństwie. 

Myślę, że na moje – jak to pięknie określiłaś – zamiłowanie wpłynęło wiele czynników. Na pewno duży wpływ miał mój nauczyciel od WOSu, który pokazał mi, że politologia, prawo czy socjologia

to tak naprawdę nauki o naczyniach połączonych, o związkach między wydarzeniami. Również fakt, że jestem pasjonatem filozofii nie pozostaje bez znaczenia – ogólne rozważania obecne w prawie są mi bliskie. Pewnie też dlatego z dogmatycznych nauk prawnych najbardziej do gustu przypadła mi konstytucjonalistyka.

Laura: Właśnie, konstytucjonalistyka. Dlaczego akurat taki wybór? Uważasz, że coś w tym dokumencie się nie zgadza?

Christian: Wydaje mi się, że prawo konstytucyjne daje mi największą wolność. W przypadku cywilistyki czy penalistyki mamy do czynienia z potężnymi kodeksami, które dość dokładnie opisują, co powinno się robić, czego robić nie wolno i tym podobne…

Za to konstytucjonalistyka umożliwia prawdziwe wgryzienie się w tekst prawny. Spójrz na chrześcijan – mając ten sam tekst, można go interpretować w różny sposób; inaczej Ewangelię interpretują katolicy, inaczej luteranie, a jeszcze inaczej zinterpretuje Ci ją Świadek Jehowy. Podobnie jest z konstytucjonalistami. Konstytucja jest czymś żywym, czymś, co my – prawnicy – możemy rozwijać. Najlepiej pokazuje to przykład Stanów Zjednoczonych, gdzie ta sama Konstytucja z zaledwie 27 poprawkami obowiązuje już 233 lata! I tą samą Konstytucją usprawiedliwiano segregację rasową, jak i ją zniesiono. To Sąd Najwyższy USA – poprzez interpretację tekstu napisanego pod koniec lat 80. XVIII wieku – zalegalizował aborcję na życzenie, utrzymał w mocy stosowanie kary śmierci czy umożliwił zawieranie małżeństw jednopłciowych. Zwróć uwagę, że Stany Zjednoczone na poziomie federalnym zdepenalizowały kontakty homoseksualne dopiero w 2003 roku właśnie na mocy orzeczenia sądowego!

To bogactwo interpretacji jest dla mnie szalenie ciekawe i niezwykle twórcze. Świadomość, że to samo zdanie można odczytać na wiele sposobów daje mi nadzieję na rozwój nauki prawa. Przecież spór o aborcję, który obserwujemy, jest niczym innym, jak zderzeniem dwóch interpretacji! Czy to nie jest fascynujące?

A czy w naszej Konstytucji się coś nie zgadza? Oczywiście, że tak! W Polsce jest ten problem, że społeczeństwo i – co za tym idzie – klasa polityczna są mocno spolaryzowane. Konstytucja z 1997 r. jest więc owocem kompromisu. Ustrojodawca chciał zadowolić wszystkich i przewidzieć wszystko, przez co Konstytucja jest rozlazła i w pewnym sensie pełna powtórzeń. No bo z jednej strony mamy art. 20, mówiący, że podstawą ustroju gospodarczego jest wolność działalności gospodarczej i własność prywatna, a potem mamy art. 64, który mówi zasadniczo to samo. I po co to?

Podobnie jest z naszym modelem ustrojowym. Żeby i parlament, i rząd, i głowa państwa byli zadowoleni, wymyśliliśmy sobie jakąś dziwaczną hybrydę systemu parlamentarno-gabinetowego i prezydenckiego z dwoma ośrodkami władzy wykonawczej. Z jednej strony Prezydent, posiadający najsilniejszy mandat demokratyczny, ma znikome uprawnienia, ale jednak jakieś ma. Z drugiej – Prezes Rady Ministrów, nie wybierany w wyborach powszechnych, stanowi tak naprawdę centrum egzekutywy. Prezydent jest najwyższym zwierzchnikiem Sił Zbrojnych, ale nie ma na nie rzeczywistego wpływu. Jest najwyższym przedstawicielem Rzeczypospolitej, ale to do kompetencji rządu należy prowadzenie polityki zagranicznej. Pomieszanie z poplątaniem – albo prezydenta wybiera parlament i głowa państwa pełni czysto reprezentacyjną funkcję, albo prezydenta wybieramy w wyborach powszechnych i ma on realny wpływ na rząd.

Tak samo Senat – stworzyliśmy organ władzy ustawodawczej ze znikomymi kompetencjami ustawodawczymi. To już nawet Izba Lordów w Wielkiej Brytanii ma więcej do powiedzenia! Albo decydujemy się na unikameralizm, albo czynimy z Senatu partnera dla Sejmu – partnera, a nie próg zwalniający.

A też warto zauważyć jedną istotną kwestię – ostatnie parę lat pokazało, że Ustrojodawca wielu rzeczy nie przewidział. Także, parafrazując znane powiedzenie, i wilk głodny, i owca martwa.

Laura: Imponujące, dziękuję Ci za tę ważną i cenną wypowiedź! W takim razie – kierunek już znasz. Jak chcesz go połączyć ze swoją pracą?

Christian: Cóż, po studiach planuję zostać na uczelni, zrobić doktorat i wykładać zarówno prawo konstytucyjne, jak i bioetykę. Myślałem też nad zostaniem nauczycielem w moim liceum. Być może uda mi się to połączyć.

Laura: Czyli jesteś zdeterminowany w kwestii kariery prawniczej. Odnosząc się nieco do pierwszej odpowiedzi: skąd więc decyzja o założeniu stowarzyszenia i jak do tego w ogóle doszło? Czy jest to zaplanowane, przyszłościowe działanie, czy efekt „tu i teraz”?

Christian: Raczej bym powiedział, że akademickiej, bo prawo nie jest jedynym polem moich zainteresowań.

A przechodząc do Twojego pytania, to dopiero po wakacjach w grupie organizatorów protestu wróciliśmy do tematu utworzenia stowarzyszenia. W połowie września zrobiliśmy zebranie założycielskie, zaniosłem papiery do urzędu i w październiku staliśmy się wpisaną do ewidencji organizacją pozarządową.

Myślę, że na efekt «tu i teraz» nie ma co liczyć. Wychodzę z przekonania, że najlepszą metodą działań jest uświadamiania społeczeństwa, więc zasadniczym celem Stowarzyszenia stała się edukacja – antydyskryminacyjna, proekologiczna i obywatelska. Pozostaje mieć nadzieję, że za 15-20 lat będziemy mieli bardziej otwarte i świadome społeczeństwo i że będziemy mieli szansę dołożyć do tego swoją cegiełkę.

Laura: Brzmi ambitnie. A skoro o ambicjach mowa – jesteś jednym z inicjatorów Młodzieżowej Rady Konsultacyjnej. Czym jest ten organ i jakie ma kompetencje?

Christian: Jako aspirujący prawnik muszę zaprotestować – Młodzieżowa Rada Konsultacyjna nie jest organem! Nie postrzegam tego w tych kategoriach. Chodzi raczej o stworzenie przestrzeni do dyskusji dla młodych o różnych poglądach. Trochę przeniosłem swoje doświadczenia z konstytucjonalistyką na grunt polityczny i aktywistyczny – zaprosiliśmy do współpracy młodzieżówki i organizacje młodzieżowe, by mogły się ze sobą ścierać różne koncepcje, różne spojrzenia na państwo i społeczeństwo. Jeden z moich ulubionych polskich filozofów, ks. Józef Tischner, pisał w “Filozofii dramatu”: “Nie ma Ja bez Ty”. Zbyt często jesteśmy zamknięci na Drugiego ze względu na jego inność. Dlatego powstało miejsce, w którym te “inności” mogą się spotkać i – znowu odwołam się do Tischnera – stanąć wobec siebie jako “Ty-pytające” i “Ja-odpowiadające”, aby się o tej inności czegoś dowiedzieć. Bo tylko na tym można budować wzajemne zrozumienie i głębiej też rozumieć samych siebie.

Jest to więc z jednej strony szansa, by dostrzec właśnie owe “Ty”, by się z nim w pewnym sensie zmierzyć, być może nawet ostro – ale wciąż merytorycznie! – posprzeczać, a z drugiej – takie zwarcie może być twórcze w dwójnasób: nauczy nas czegoś o nas samych oraz pozwoli sformułować postulaty młodych dotyczące funkcjonowania państwa, które będą owocem dialogu i jakiegoś kompromisu.

Laura: Nie byłabym sobą, gdybym nie zapytała o coś, co powie osobom czytającym ten wywiad więcej o Tobie, ale w dosyć nieszablonowy sposób. Jaka jest twoja ulubiona książka? Bo wiem, że czytasz ich całkiem sporo.

Christian: Pewnie powinienem powiedzieć, że coś w stylu ”Istoty i rozwoju sądownictwa konstytucyjnego” Hansa Kelsena, ale nie! Najbardziej cenię sobie “Nieznośną lekkość bytu” Milana Kundery. Ale oczywiście niezwykle bliska mi jest twórczość naszej rodzimej Noblistki Olgi Tokarczuk. Jest też parę książek filozoficznych, prawniczych i psychologicznych, które są dla mnie ważne. A właśnie – może następnym razem porozmawiamy o literaturze?

Laura: Niewykluczone! Bardzo serdecznie dziękuję Ci za rozmowę i życzę wszystkiego dobrego!