źródło: strona Premier Finlandii
Na początku miesiąca internet obiegło zdjęcie dwóch kobiet, siedzących przy stole zatytułowane “16-latka przejęła władzę w Finlandii”. Ta z nich, która pochyla się nad kartką to Sanna Marin — Pani Premier Finlandii, która w chwili obejmowania urzędu była najmłodszą osobą piastującą to stanowisko na świecie. Naprzeciwko niej siedzi kilkunastoletnia Aava Murto, pochodząca z wioski Vääksy, która na jeden dzień miała okazję przejąć funkcje Marin. Dziewczyna zaczęła swój dzień między innymi od spotkań z Ministrem Rozwoju i Handlu Zagranicznego Villem Skinnarim oraz Kanclerzem Sprawiedliwości Tuomasem Pöysti.
Cała inicjatywa została zainspirowana ONZ-owskim Międzynarodowym Dzień Dziewczyn, który w tym roku odbył się pod hasłem “Dziewczyny przejmują kontrolę!”. Aava w ciągu swojego jednodniowego ‘premierowania’ postanowiła zwrócić uwagę na problem wykluczenia dziewcząt w życiu publicznym.
Udało się jej? Jeszcze jak! Natchnęło mnie to do napisania krótkiego felietonu i zwrócenia uwagi na inny aspekt…
Działanie Aavy jest tak naprawdę kroplą w morzu inicjatyw młodych. Skąd u mnie tak śmiała opinia?
Jako przedstawicielka generacji Z (tej nieustępliwej, która od wygórowanych zarobków woli pracę dającą jej satysfakcję i szansę na rozwój), aktywistka z nieco ponad rocznym stażem i osoba działająca w obrębie polityki młodzieżowej (w szczególności samorządowej) wiem jedno — młode pokolenie jest czymś więcej niż dzieciakami z nosami w telefonach.
A nawet jeśli — należy zadać sobie pytanie: co te dzieciaki w tych telefonach robią?
Niejednokrotnie są to rzeczy, które w pierwszej myśli dorosłym nie przechodzą przez myśl! Strajki online na czas pandemii, ekspresowy montaż materiału wideo, grafiki wyrażające ich odczucia — te działania nie wynikają z chęci odizolowania się od świata, a dotarcia do szerszego grona odbiorców. To, co niejednokrotnie bywało przedmiotem szkoleń skierowanych do naszych rodziców czy dziadków mamy często opanowane na bardzo przyzwoitym poziomie, który nie tylko wpływa na nasz samorozwój, ale otwiera perspektywy działalności czy rozwijającej pracy.
Czas na to, aby dorośli zaczęli dostrzegać, że młode pokolenie, nie jest ani ich wrogiem, ani nie jest zbyt głupie na jakiekolwiek działania. Wręcz przeciwnie, niejednokrotnie wykazuje się ogromną kreatywnością i sporą odpowiedzialnością społeczną — dlatego należy mu oddać więcej władzy! Opiniotwórcza rola młodzieżowych rad miast lub gmin, czy rad przy ministerstwach to stanowczo za mało dla generacji, która potrafi sama organizować się w niedługim czasie niezależnie od warunków, jest odważna, bezkompromisowa i dążąca do postawionych sobie celów — na wiele sposobów, przy użyciu różnych środków.
Liczę na to, że tych możliwości współpracy między młodymi a dorosłymi będzie coraz więcej. Bo, niezależnie od różnych poglądów czy opinii na dany temat, nigdy nie zdarzyło mi się sprowadzić dyskusji do poziomu znanego nam z programów telewizyjnych. To właśnie dzięki polemice z rówieśniczkami i rówieśniczkami zauważyłam, że jest szansa na odbudowanie poziomu debaty publicznej. W dodatku całkiem spora. Warto z niej skorzystać.
Tak więc, jeśli tylko ktoś przywoła w waszej obecności mit o straconym pokoleniu — odeślijcie go do dowolnej strony młodzieżowej rady, sejmiku, organizacji pozarządowej, aktywistki czy aktywisty. Czas pokazać, że domaganie się przez młodych większej ilości władzy nie jest bezpodstawne. Oni po prostu myślą dalekowzrocznie i tę dalekowzroczność chcą stosować od zaraz. Pozwólmy im na to!