Depresyjny coming-out, czyli jak działa stygmatyzacja społeczna

Piszę ten artykuł 23 lutego, czyli w Światowy Dzień Walki z Depresją. Chciałabym poruszyć tyle palących kwestii w zakresie zdrowia psychicznego, jednak ujęcie wszystkiego w jednym tekście jest bardzo trudne. Zastanawiałam się więc od czego zacząć ten temat. Odpowiedź przyszła mi na myśl błyskawicznie: od Nas samych. Od tego, jak funkcjonuje nasze społeczeństwo i jak postrzega zdrowie psychiczne oraz problemy w jego zakresie.

Najtrudniej jest powiedzieć.

Czujesz się źle. Z dnia na dzień coraz gorzej. Chociaż czasami myślisz, że już po wszystkim, bo uśmiechasz się jak gdyby nigdy nic, to wraca. Bywa słabsza, ale po złudnym powrocie do normy potrafi uderzyć ze zdwojoną siłą. Czasami nasuwa Ci się stwierdzenie, że lepiej byłoby z tym wszystkim skończyć. A więc myślisz: “Czy to depresja?”.

Jednak nie powiesz tego na głos. Zaśmieją się, że jako osoba z depresją nawet nie miałabyś siły wstać z łóżka, a co dopiero z nimi porozmawiać. A co ciekawe- poniekąd mają rację.

W końcu ile kosztowało Cię to niedzielne wyjście?  Siedem budzików, każdy co kwadrans i dwa razy tyle łez w oczach. Kurczowe otulanie się kołdrą… To do Ciebie niepodobne. Oni tego nie widzą. W końcu spóźniłaś się tylko chwilę, to nic niepokojącego.

Nie widzieli Cię w takim stanie, w jakim Ty siebie ledwie rozpoznałaś. Nie powiesz im o tym. Słyszałaś, jak śmiali się wniebogłosy z tego chłopaka, który siedział w przedostatniej ławce, z rękoma zabandażowanymi po same łokcie. “Atencjusz” – tak o nim mówili. Nawet Ty miałaś wątpliwości, jakie było jego prawdziwe imię. Bo każdy mówił o nim, jak o osobie, która chciała zwrócić na siebie uwagę.

Tak więc – o pomoc nie zapytasz, będą żartować. Masz dosyć samo diagnozowania się w Internecie. A wizyta u psychologa? Zapomnij. Kieszonkowe tego nie pokryje, a rodzice nie dadzą Ci kolejnej kasy na jakieś tam terapie. W końcu mówią, że cała ta opieka psychologiczna polega na tym, że idziesz… opowiadasz…. i opowiadasz, a na koniec płacisz za tę możliwość.

Czy tak wygląda życie tysięcy nastolatków? Być może.

“Idź pobiegaj”, “zjedz czekoladę” – złote rady na każdy problem.

Przypominasz sobie, że w sumie to nie jest aż tak źle. Masz ciotkę chrzestną- niespecjalnie bliską. Ani też taką, z którą ma się regularny kontakt. Mówisz jej o wszystkim, co Cię przytłacza. W głowie planowałaś tę rozmowę od dłuższego czasu -tak, aby streścić wszystko, a jednocześnie nie pogubić się ani nie zanudzić. Słowa wylewają się z Ciebie jak ze strumienia. Potrzebowałaś tego. Swoistego katharsis. Szansy na zrozumienie przez kogoś. Nie przejmujesz się tym jak bardzo sucho Ci w gardle. Ciocia słucha. Co prawda, od czasu do czasu sięga oczami w dalszy róg pokoju, ale wygląda na skupioną.

Skończyłaś. Opisałaś wszystko, co czułaś przez ostatnie miesiące, w zaledwie kilkanaście minut. Czekasz więc na reakcję.

– Dziecko, świata nie znasz. Ja w Twoim wieku czasami zapominałam, że są takie fajne rzeczy do roboty. Nie wiem. Idź, pobiegaj. A potem zjedz czekoladę. To powinno poprawić Ci humor – słyszysz w odpowiedzi.

I wiesz, że to był błąd. Nie zrozumiała Cię tak, jak oczekiwałaś.

Mam. Dosyć.

Minął rok, od kiedy nie mogłaś tłumić tego w sobie i szukałaś pomocy na rozmaite sposoby. Mało tego- poniekąd Ci się udało. Poniekąd. Bo gdy przekroczyłaś drzwi gabinetu szkolnej pedagożki, która głośno westchnęła na Twój widok, zrozumiałaś, że może być ciężko.

W końcu ta kobieta siedzi tutaj za niewielki dodatek do swojej, i tak o wiele za niskiej, pensji.

Mimo to siadasz na krześle po drugiej stronie jej biurka. Patrzycie przez dłuższą chwilę w milczeniu w swoje oczy. Nie wiesz, od czego zacząć.

– Co Cię do mnie sprowadza?

Jest Ci trochę lżej. To ona wykonała pierwszy krok, który dla Ciebie był niczym przepłynięcie przez ocean. Więc zaczynasz po kolei; odnosisz się do przeszłości, do wszelkiej pomocy, której próbowałaś szukać. Wysiłkiem dla Ciebie nie jest kopanie w przeszłości. Trudnością jest dla Ciebie samo mówienie o wszystkim. Jednak mimo to- nie poddajesz się. Jesteś coraz bliżej końca, aż tu nagle…

Dzwoni jej telefon.

– Przepraszam, muszę odebrać – uprzedza Cię, dając tym samym do zrozumienia, że Twój czas jest na wyczerpaniu.

Rozpoczęła rozmowę. Mówi o swojej sytuacji z sąsiadką, o mężu, który nic nie robi i o tym, jak ukochany kot się czuje po ostatnim zabiegu. Innymi słowy: nic, co mogłoby okazać zrozumienie dla wcześniej przedstawionej przez Ciebie sytuacji.

Nagle przypomina sobie o Twojej obecności.

– Skarbie – zaczyna z przekąsem – wiem, że masz mi jeszcze trochę do powiedzenia, ale dokończymy to jutro? – prosi Cię.

– Mhm, dobrze – odpowiadasz.

I już wiesz, że tam nie wrócisz.

W międzyczasie dostajesz mema od siostry. Uśmiechasz się, choć na chwilę w tym smutnym dniu. Jednak uśmiech z Twojej twarzy schodzi tak szybko, jak się pojawił- kilka wiadomości od mamy. Każda o niezrealizowanych obowiązkach, fatalnych ocenach i zaniedbywaniu się.

W kółko te same tematy.

Wracasz do klasy. Masz dość.

Siedzisz tak jeszcze kilka lekcji. W milczeniu. Myślisz o wszystkich kłótniach minionych dni. O problemach w domu. O maturze, która odbędzie się już niedługo. I wiesz, że nie dajesz rady.

Po zajęciach wracasz tą samą drogą co zawsze. Coś jednak kusi Cię, aby przejść chodnikiem przez most nad rzeką. To miejsce wydawało Ci się kojące, spokojne.

Nagle, w połowie drogi zatrzymujesz się. Bierzesz głęboki wdech, patrząc na wysokie bloki w oddali. Jeden z nich to ten, w którym spędziłaś całe swoje dotychczasowe życie. Wspomnienia z każdego jego etapu wracają jak błyskawicznie kartkowana książka, rozrywając Cię od środka.

A Ty najpierw przerzucasz nogę przez barierkę, aby później dodać do niej drugą. Skaczesz.

Tak kończy się Twoje dotychczasowe, pełne bólu i cierpienia życie.

Ta przerażająca wizja jest połączeniem wielu prawdziwych historii – kilku z wielu tysięcy, które kończą się podobnie. Przerażające?

Przede wszystkim – niestety, ale prawdziwe.

Polska jest drugim krajem w Europie pod względem liczby samobójstw młodzieży.

Ponad 1 600 000 Polek i Polaków leczy się psychiatrycznie, podczas gdy na cały kraj mamy zaledwie nieco ponad 4 tysiące specjalistów w tej dziedzinie.

Polskie szkoły nie mają obowiązku zatrudnienia psycholożki/psychologa na pełen etat.

Mimo to – milczymy.

Jako społeczeństwo dopuściliśmy się okropnych rzeczy. Dopuściliśmy, że przyznanie się do tego, iż cierpi się na depresję jest niczym swoisty coming-out. Nigdy z resztą nie wiesz, jak zareaguje otoczenie. Twoja własna przypadłość sprawia, że mówisz o niej tylko w ostateczności.

Czy może być coś gorszego?

Mamy tendencję do stygmatyzowania. Niestety – ale takie są fakty. Patrzymy krzywo na blizny po samookaleczeniu się. Wmawiamy innym, że wcale nie mają tak gorzej, jak reszta. Gdy dowiemy się, że ktoś chodzi do psycholożki/psychologa – śmiejemy się, że pewnie nie ma co robić z pieniędzmi albo nie ma znajomych.

I choć te techniki powoli odchodzą, nic nie zmieni tego faktu. Stygmatyzujemy jak mało kto. Piętnujemy. Naznaczamy. Blokujemy. Przerażamy. Staliśmy się potworami ze znacznym deficytem empatii.

Tak nie powinno być.


Potrzebujesz pomocy? Zadzwoń.

– Darmowa pomoc psychologiczna Dolnośląskiego Centrum Zdrowia Psychicznego we Wrocławiu – tel. 519 618 183

– Telefon Zaufania dla Dzieci i Młodzieży – 116 111

– Całodobowa, bezpłatna infolinia dla dzieci i młodzieży oraz ich opiekunów Rzecznika Praw Dziecka – tel. 800 080 222